Cykl „Ach, jak czas wolno płynie…” jest rozwinięciem prac powstałych w 2017 roku, wykonywanych podczas godzin dodatkowej, tymczasowej pracy. Pozorna jej lekkość i mała liczba obowiązków stała się świadomością wiecznie marnowanego czasu, którego upływ subiektywnie się wydłużał. Rysunki były rodzajem nieplanowanego wyrzucania kreślącą ręką, tego, co interesowało autorkę: zagadnień związanych z linią, bryłą oraz przestrzenią. Sam proces ich tworzenia okazał się zbawienny, ponadto nie kolidował z wykonywaniem zadań, czynności odbywały się symultanicznie. Podczas tworzenia poczucie mijających momentów uległo zmianie, każdy kwadrans stał się minutą, która nie została strwoniona.
W przypadku nowo powstałych prac, uczucie upływających godzin jest równie ważne. Tym razem autorka odwróciła sytuację i okoliczności. Rysowanie przestało być gestem znużonego ucznia, który z braku możliwości opuszczenia lekcji kreśli po marginesie swojego zeszytu. Dobrowolne siedzenie w celowo pustym pokoju, w którym znajdowało się tylko biurko, krzesło oraz zegar pozwoliło na maksymalne ograniczenie dochodzących bodźców i elementów odciągających uwagę, tak, by móc całkowicie skoncentrować się na rysowaniu i odczuwaniu płynącego czasu. Tym razem długopis kreślący po kartce papieru nie służył zabiciu czasu. Jego upływ znów stał się relatywny.
Czy w nowych zaistniałych warunkach zaczął biec, czy zwolnił?
–>
TEKST
Podpowiedź:
Możesz usunąć tę informację włączając Pakiet Premium